17 stycznia 2015 r. w Warszawie, odbyło się kolejne seminarium poświęcone tematyce integracji w psychoterapii. Wśród panelistów obecni byli: Beata i Daniel Rosińscy (Warszawa, przedstawiciele nurtu postmodernistycznego), Maria Marquardt ( Katowice, nurt ericksonowski) oraz Anna Król – Kuczkowska( Poznań, nurt psychodynamiczny).
O tym, że badania w zakresie skuteczności modalności terapeutycznych nie wykazały istotnych różnic między poszczególnymi podejściami, wiadomo już powszechnie w świecie naukowym. Podczas seminarium głównym tematem było więc nie tyle pytanie czy łączyć, ale jak łączyć wiedzę z różnych obszarów i tradycji terapeutycznych, żeby pozostawać profesjonalnym i pomocnym.
Uczestnicy panelu dzielili się doświadczeniami ze swojej praktyki terapeutycznej, odpowiadając na pytania: jak rozumieją integrację w psychoterapii, w jaki sposób do tego doszło, że psychoterapia sięga po integrację?
Oto kilka zanotowanych wniosków:
- terapeuta sięga po różne metody kierowany niepokojem poznawczym, skłaniającym go do poszukiwań istoty człowieka;
- to pacjenci skłaniają terapeutów do sięgania po różne metody i rozwój poza swoim „ogródkiem”;
- współcześnie, model terapii modernistycznej ( gdzie terapeuta jest ekspertem) zostaje wyparty przez model terapii postmodernistycznej ( jest wiele prawd o rzeczywistości, wielowersyjność, wielonarracyjność), co sprzyja sięganiu po różne modalności;
- myślenie integracyjne pozwala dbać zarówno o pacjenta, jak również terapeucie o siebie samego ( terapeuta w ten sposób zaspokaja swój niepokój poznawczy)
- integracja różnych podejść terapeutycznych przebiega w umyśle terapeuty często nieświadomie i niezauważalnie;
- integracja różnych podejść ma znaczenie dla skuteczności procesu terapeutycznego;
- im mniej doświadczony w swojej praktyce terapeuta, tym sztywniej trzyma się swojej własnej wyuczonej metody;
- sam pacjent ( klient) , jako istota wielowymiarowa, zaprasza do zajęcia się zarówno myśleniem, jak też czuciem, które przebiega na poziomie cielesnym.
Pytaniem otwartym i inspirującym pozostało: czy nasza zdolność do wychodzenia naprzeciw pacjentowi i podążania za nim, rezygnując ze sztywnych ram określonego podejścia, może mieć jakiś związek z sympatią wobec tego pacjenta? Jak myślicie?
Anna Bal
uczestniczka seminarium